It's a Girl!
Jak przebiegała moja ciąża?
Pierwszy trymestr był dla mnie dość łaskawy, ominęły mnie mdłości, wymioty czy wstręt do zapachów. Pracowałam do piątego miesiąca ciąży choć zmęczenie, które mi towarzyszyło było niewyobrażalne. Przysięgam, że gdybym potrafiła spać na stojąco to przespałabym pierwsze trzy miesiące bez chwili zawahania.
W drugim trymestrze energia wróciła a ja czułam, że mogłabym góry przenosić. Pojawił się tylko wstręt do mięsa, a każde przejście tuż obok lodówki z mięsem kończyło się odruchem wymiotnym. Poza tym spacerowaliśmy ile tylko się dało, trochę pozwiedzaliśmy.
I wtedy przyszedł on - COVID-19.
Nikt nie wiedział co nas czeka, czy się bać czy zupełnie nie, robić zapasy jak na wojnę czy odpuścić. Jednogłośnie z Panciem podjęliśmy decyzje, że rezygnujemy z pojawiania się w zatłoczonych miejscach, ze spotkań ze znajomymi z obawy o zdrowie Zuzi. Wtedy łudziliśmy się, że to przecież tylko dwa tygodnie - damy radę! Jak się później okazało koronawirus zamknął mnie w domu na trochę dłużej. Nawet na spacer nie można było już wyjść swobodnie. Zamknięte restauracje, kina, teatry nawet parki i lasy. O zgrozo! Kombinowałam jak mogłam, żeby nie zwariować, aż wpadłam na szydełkowanie. Pochłonęło mnie to do reszty. Zaczęłam dziergać ubranka dla Zu, maskotki (oczywiście wszystkiego ucząc się sama) w międzyczasie rzucając okiem na coraz to głupsze pozycje na netflixie.
Słyszałam do tej pory, że tak ładnie wyglądam, że to nie możliwe, że spodziewamy się dziewczynki. Na pewno będzie chłopak.
Trzeci trymestr to był przełom. Brzuch coraz większy, puchnące nogi, palce, twarz, bezsenność, zaparcia, kaczy chód, ból bioder i kolan spowodowany nadmiarem hormonów, które w ciąży rozmiękczają stawy aby miednica mogła się odpowiednio rozciągnąć. Niestety ten czas wspominam najgorzej.
Nagle zaczęłam odczuwać bóle brzucha, napinał się nadmiernie, czułam delikatne skurcze. To był 28 tc. Lekarz kazał brać nospę i nie przemęczać się ale nie było widać poprawy. W 30tc trafiłyśmy na patologie ciąży z ryzykiem porodu przedwczesnego. Szybka diagnoza - skracająca się szyjka, sterydy przyspieszające rozwój płuc dla Zuzi, leki podtrzymujące dla mnie i LEŻENIE - tydzień w szpitalu, reszta w domu. Dostałam pozwolenie na "spacer" do łazienki i z powrotem.
Wtedy miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Jak to?! Zostało 10 tygodni - 2,5 miesiąca i mam to przeleżeć?? Wydawało się to niewykonalne.
Wtedy właśnie rozwinęłam szydełkowe skrzydła, bo cóż więcej mogłam robić z kanapy? A czas wcale nie chciał przyspieszyć.
Tak mijały tygodnie, aż w końcu lekarz prowadzący oznajmił mi, że za tydzień rozpoczynamy 36tc i będę mogła przestać się oszczędzać - tzn wstać z kanapy i pospacerować po mieszkaniu.
PS: Wtedy jeszcze nieświadoma niczego dzień przed dniem „0” wrzuciłam zdjęcie z ogromnym brzuchem i wybuchającą na nim bombą na instastories a następnego dnia Zuza już była z nami - 4 tygodnie za wcześnie.
C.D.N.
Buziaki
N.
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️🥰🥰🥰🥰
OdpowiedzUsuń❤️❤️🙈
Usuń